Blog wydawcy

Jak przygotować książkę do wydania? cz. 1

Część I. Tekst główny

Nie trzeba być polonistą ani mieć wykształcenia edytorskiego, by dobrze przygotować książkę do wydania. Wystarczy by tekst był czytelny, przejrzysty i zrozumiały, a ewentualne zdjęcia czy ilustracje wyraźne, dobrej jakości i odpowiedniej wielkości. Wydaje się to proste. W praktyce jednak mam wrażenie, że zbyt skomplikowane. Poniżej wyjaśnię, o co chodzi w tej prostocie.

To warto wiedzieć, zanim zaczniesz pisać książkę

Piszemy książkę zazwyczaj po to, by ją w bliższej lub dalszej przyszłości opublikować albo chociaż dać do przeczytania najbliższym. Tym książka różni się od pamiętnika (który w końcu też można w przyszłości wydać, zwłaszcza gdy jesteś znaną osobą) oraz od dzienniczka terapeutycznego czy dietetycznego (który służy tylko Tobie, a wgląd do niego mogą mieć co najwyżej Twój terapeuta czy dietetyk).

Nawet jeśli nie zamierzasz wydać swojego dzieła, ale chcesz kogokolwiek poprosić o opinię, warto zadbać o czytelność tekstu. Nie ma bowiem nic bardziej irytującego niż zastanawianie się podczas czytania, co to za wyraz i co autor miał na myśli – najlepszym tego przykładem są odręczne recepty lekarskie.

Format pliku tekstowego

Pierwszym zatem zabiegiem, który zalecam zastosować, aby uniknąć braku czytelności hieroglifów, jest pisanie na komputerze/laptopie. Odradzam pisania na maszynie (jeśli ktokolwiek ją jeszcze posiada), gdyż w razie chęci publikacji tekstu ktoś będzie musiał go przepisać. Tekst piszemy w popularnych programach do edycji tekstu jak Word, Writer czy dokumenty Google. Ważne jest, by taki dokument mógł potem edytować sam autor, a w wydawnictwie redaktor i korektor.

Format tekstu

Dla najlepszej czytelności tekstu używamy czcionki Times New Roman, Arial lub zbliżonej, wielkości 11-12 punktów, z interlinią 1,5.

Tekst obustronnie justujemy, ewentualnie jednostronnie do lewej.

NIE STOSUJEMY WERSALIKÓW DO PISANIA, A JUŻ W SZCZEGÓLNOŚCI NIE PISZEMY TAK CAŁEGO TEKSTU, BO ZOBACZ JAK CIĘŻKO SIĘ TO CZYTA. Tak samo nie piszemy całej książki kursywą, ponieważ również jest to mało czytelne i trudno poprawia się błędy.

Nie używamy zbyt wielu pogrubień, jedynie do zaznaczenia rozdziałów, podrozdziałów, ewentualnie ważnych słów, np. w poradnikach, gdyż cały tekst pisany boldem także źle się czyta.

Akapity

Dzielimy tekst na akapity, ale już nie wcięcia akapitowe – tym zajmie się osoba składająca tekst. Tym bardziej że często w jednej książce autor raz stosuje tabulatory na oznaczenie akapitów, a raz… spacje, w dodatku tyle, ile mu się akurat wciśnie. Zatem pozostawiamy akapity bez wcięć.

Oczywiście jeśli nie podzielisz tekstu na akapity i Twoja cała książka będzie jednym wielkim akapitem, zrobi to redaktor. Pamiętaj jednak, że wpłynie to na cenę wydania. Gorzej, gdy redaktora nie ma… (zobacz moje poprzednie artykuły). I przeciwnie: zauważyłam, że wielu autorów przyzwyczaiło się do pisania i czytania w Internecie. Większość portali, a już szczególnie media społecznościowe, celują w akapitach jedno-dwuzdaniowych, a nawet kilkuwyrazowych. Ma to na celu przyciągnięcie i zatrzymanie coraz mniej już czytających odbiorców, którym umiejętność czytania i rozumienia tekstu zwyczajnie zanika. Pamiętaj jednak, że odbiorcy książek, na szczęście jeszcze nazywani czytelnikami, mają inne (większe) wymagania i oczekują porządnych treści, a nie powtarzania tego samego zdania co kilka zdań, żeby użytkownik ulotnych newsów nie zapomniał, o czym czyta. Stosuj zatem akapity przyzwoite, zamykające jakąś myśl, ale również nieprzydługie. Pamiętaj, że książki często czyta się do akapitu, jeśli rozdziały są obszerne lub ich nie ma. Łatwo i przyjemnie książkę się odbiera, gdy na stronie są ze dwa akapity. Dobry akapit zawiera kilkanaście linijek tekstu.

I tak pro forma: w książkach nie stosujemy emotikonów. 😛 Być może niedługo przejdziemy na pismo obrazkowe, biorąc pod uwagę naszą narodową edukację, jednak na szczęście do tego jeszcze trochę lat trzeba.

Niepotrzebna zabawa w składacza i wydawcę

Każdy z nas jest w czymś dobry. Nie ma osoby, która na wszystkim się zna. Dzięki temu istnieje wymiana produktów i usług. Po co nam by były potrzebne jakiekolwiek usługi, skoro byśmy sami potrafili wszystko zrobić? Nawet naprawić sobie zęba (samemu z własnoręcznie zrobionych składników zrobilibyśmy też plombę) czy uszyć buty, np. skórzane (wcześniej samemu wyhodowalibyśmy zwierzę, zabili je – lub upolowali dzikie – i pozyskali skórę).

Zakładam, że ponad 99% autorów nie jest składaczami, dtp-owcami, grafikami – ogólnie osobami zawodowo zajmującymi się składem książek. Dlaczego zatem wielu z nich próbuje swoją książkę samodzielnie złożyć? Kto myśli, że taki zabieg spowoduje mniejszy koszt wydania, grubo się myli. Wręcz przeciwnie: niektóre zabiegi autora, zmierzające do usiłowania nadania książce formy złożonej, mogą spowodować, że specjalista będzie miał więcej pracy. A to oznacza, że zajmie mu to więcej czasu, co się przekłada na jego zarobek.

Czyli, nawiązując do początku artykułu: im prościej, tym lepiej. Strony jedynie warto ponumerować, ale – uwaga – zwykłym stylem (jest taki w Wordzie i każdym innym programie do pisania), czyli prosta cyferka najlepiej u dołu strony, bez żadnej linii u góry ani napisu „strona” (nie traktujmy wydawcy ani czytelnika jak idioty).

Dbałość o język

„Chodzi mi o to, aby język giętki

Powiedział wszystko, co pomyśli głowa”

 (z Beniowskiego Słowackiego)

Nie chodzi o to, by każdy wielkim pisarzem czy poetą był, pisał bezbłędnie, perfekcyjnie stosował znaki interpunkcyjne, o zasadach ortografii (w tym pisowni małych i wielkich liter) nie wspominając. Chodzi o przyzwoitość.

Gdy dostaje od autra tekstnapisanybylejak bez zadnych znakow interpunkcyinych atakze polskich liter czesto bez spaji zmnosem litrowek, to nie ważne już, co sobie pomyśli o „autorze” wydawca czy redaktor. Nikt nie jest po prostu w stanie takiego tekstu przeczytać, co dopiero go zrozumieć. Dotyczy to też osoby, którą autor takiego „dzieła” poprosi o opinię przed zgłoszeniem się do wydawnictwa. I wątpię, by sam autor zdołał przeczytać swój niechlujnie napisany tekst. Dbajmy zatem o to, by każdy, kto chciałby przeczytać nasz tekst, był w stanie to zrobić.

To nie koniec tematu. By nie zanudzić jednak Czytelnika, dalszymi spostrzeżeniami i wskazówkami podzielę się za miesiąc.

Podziel się artykułem

Korzystając z tej strony, akceptujesz politykę prywatności i wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. Dowiedz się więcej

Ciasteczka używane na tej stronie są konieczne do jej prawidłowego działania. Aby dowiedzieć się więcej o sposobie działania serwisu, polityce ochrony danych użytkowników oraz o ciasteczkach (cookies) na tej stronie, zapoznaj się z dokumentem: Polityka prywatności.

Zamknij